Pierscienie SI-TECH w praktyce

Czyli jak sobie pomóc aby nie ciekło i służyło długie lata.

Co jakiś czas słyszy się iż pierścienie w/w ciekną lub nawet potrafią wyskoczyć z pierścieni w suchym skafandrze. Nurkuje w tych pierścieniach już kilkanaście lat. Przez ten okres zdarzyło mi się zalać je kilka razy (ponad kilkaset nurkowań rocznie). To chyba nie dużo?

Wynikało to przede wszystkim z mojego lenistwa.

Po pierwsze: Sitechy można użytkować w skafandrze jako wciskane oraz wklejane na stałe. Zarówno jedno jak i drugie rozwiązanie ma swoje zalety i wady.

Pierścienie wciskane w każdej chwili można zdemontować i przełożyć do innego lub sprzedając słuchacza po prostu zostawić je sobie. Minusem jest to iż istnieje szansa, że po długim użytkowaniu (a zwłaszcza po częstych demontażach) pierścienie mogą uszkodzić manszetę skafandra, a w razie uszkodzenia manszety jej wymiana jest utrudniona samodzielnie i najczęściej trzeba zlecać to wykwalifikowanym serwisom. Jeżeli skafander suchy ma zbyt długie rękawy pierścienie mogą utrudniać ruch w okolicy nadgarstków, czyniąc je tym samym niewygodnymi. Po prostu nie ma możliwości założenia ich wyżej niż sięgają manszety.

Pierścienie wklejane niwelują tę niedogodność, jednocześnie wymiana manszety jest możliwa na nurkowisku bez większych problemów. Oczywiście są na stałe wiec nie można ich przełożyć lub wyjąć przed sprzedażą skafandra.

Pierścienie do rękawic wymagają okresowego czyszczenia i smarowania. Na pierścieniu znajduje się oring, który musi być zachowany w nienagannej czystości. Sama czystość oringu to jednak nie wszystko. Z racji tego iż rękawica uszczelnia się w punkcie styku oringu z pierścieniem skafandra oraz pierścieniem rękawicy, to również te powierzchnie muszą być utrzymywane w czystości. Należy co jakiś czas wyjąć oring i wyczyścić powierzchnie w rowku pierścienia rękawicy. Sam oring nasmarować w taki sposób aby był delikatnie błyszczący (nadmiar smaru jest tak samo szkodliwy jak bród).

Można ewentualnie ślinić oring chwile przed założeniem rękawicy na rękę. Jednak po wyschnięciu śliny może się zdarzyć, że ciężej będzie zdjąć rękawicę po nurkowaniu. Ślinienie zimą jest jednak mało komfortowe z racji zamarzania. Wtedy często potrzebna jest pomoc partnera aby zdjąć rękawicę.

Jeżeli oring jest suchy wciskanie rękawicy do pierścienia skafandra może powodować wychodzenie oringu z rowka i tym samym przeciekanie, do tego dochodzi masakryczny problem ze zdejmowaniem.

Jeżeli ktoś lubi eksperymenty, to można również spróbować wymienić oring na oring o mniejszej średnicy wewnętrznej. Ja tego nie robiłem i na razie nie planuję.

Aby zapobiec tzw wyskakiwaniu rękawic w trakcie wynurzania, należy pamiętać o założeniu przed nurem rurek lub sznurków tak aby zaczynały się co najmniej kilka centymetrów pod manszetą skafandra i kilka centymetrów poza manszetę. Rurka umożliwia wtedy naturalna cyrkulacje gazu między skafandrem i rękawicą. Zapobiega to nadmiernemu ściskaniu przy zanurzeniu (przez to drętwieniu dłoni oraz utracie ciepła) oraz wypychaniu rękawic z pierścieni suchego przy wynurzeniu, jeżeli zdarzy się, iż gaz ze skafandra dostanie się do rękawic, a nie będzie miał powrotu.

Dobrym rozwiązaniem jest doszyć do ocieplacza kawałek sznurka ( aby nie zapomnieć ich ze sobą wziąć ) i w chwil zakładania skafandra owijać go za kciuk dłoni. Sznurek może już tam pozostać, należy jedynie pamiętać aby był wystarczająco długi i delikatnie zapleciony za kciuk aby nie ograniczał ruchów rękoma oraz nie powodował ucisku na naczynia krwionośne (drętwienie palca).

Pierścienie warto dobierać do grupy ludzi z jakimi się nurkuje (o ile nie ma się zapasowych), ponieważ zawsze można wzajemnie sobie pożyczać w razie awarii lub zapomnienia zabrania ich na nurkowanie .

W razie długich nurkowań dekompresyjnych i możliwości rozcięcia rękawic pod woda można pokusić się o kombinacje z założeniem pod spód rękawicy lateksowej. O tym jednak napisze jak przetestuje na sobie. Do tej pory nie miałem weny twórczej aby to próbować, choć zdarzyło się rozcięcie podczas dekompresji i miło nie było. Skończyło się szczęśliwie bez choroby dekompresyjnej (DCS).